poniedziałek, 4 listopada 2013

Kolejny seksualny poranek

Wczoraj było wspaniale, więc postanowiłam powtórzyć. 
Wiedząc, że rano właściwie wszelka inicjatywa jest w moich rękach, a ściślej mówiąc w ustach, wzięłam się do dzieła, bo ja jestem pies na seks.

Uznałam, że dziś należy się mojemu ukochanemu trochę lenistwa, zatem dałam mu do zrozumienia, że ma leżeć na plecach, a ja zrobię poranną gimnastykę.



Zaczęłam dotykać językiem najprzystojniejszego ze znanych mi penisów, a on po czterech, pięciu liźnięciach już wykazał swoją wdzięczność, zadziwiając mnie po raz nie wiadomo który tempem reakcji.  Nigdy nie przestanę się fascynować i nie zdołam się nacieszyć procesem pęcznienia i sztywnienia męskiego atrybutu :)

Lizanie, wsysanie, uciskanie, podgryzanie sztywniaka zębami przez skórę, buszowanie po całym przyrodzeniu całowanie, wciąganie czujnie do ust na przemian to jednego to drugiego jajka, zabieganie do odbytu i wędrowanie po długiej trąbie od tego otworu aż po oczko na samym czubku i brzuch to zawsze daje mojemu ukochanemu wiele przyjemności. Na ogół już nie wypowiada konkretnych słów, ale ja widzę, czuję i wiem, lata pracy procentują... Czeka już tylko aż zdecyduję ssunąć wargami napletek i wziąć do buzi cały łepek. 
Ruchy moich ust, warg, języka są teraz bardziej zdecydowane, konkretniejsze, metodycznie pieszczą napletek, góradół, góradół. Wszystko to trwa dobrych kilkanaście minut, chwilami z niewielką pomocą rąk. 

Kiedy czuję się dostatecznie mokra między nogami decyduję się wpuścić mężnego rycerza do jego ulubionej pieczary.
To jest moment, na który oboje czekamy z niecierpliwością, nie wiadomo dla kogo   przyjemność jest większa, ale nie o to chodzi dziś mój kochany ma być leniuchem, a ja ćwiczę na drążku. :) :) :)

Nadziewam się na wilgotny zaostrzony pal z przyjemnością niewątpliwie całkowicie obcą synowi Tuchajbeja, chociaż mam poczucie, że czubek pala sięga mi do samego gardła. Dozuję sobie więc głębokość i kąt nadziania odpowiednio do chwili. 
Zmieniam tempo swoich ruchów. Kilka płytkich, drażniących samą żołądź, przeplatanych głębszymi, dosadnymi. 

Ukochany zaczyna podrzucać rękami moje biodra w górę, ułatwiając mi w ten sposób działanie, a jednocześnie nasadzając mnie bardziej przyjemnie na siebie. 
Dziobanie wróbelka jest fantastyczne, główka wchodzi we mnie i wychodzi na przemian nie wnikając głęboko, wślizgując się zaledwie do środka przez ścisłą obręcz, dając niewysłowioną przyjemność mojemu partnerowi. Lecz tę miłą zabawę trzeba przerwać, żeby poczuć jeszcze coś innego. 
Moje biodra zaczynają kręcić kółka zmieniając kierunek, potem ósemki, potem znowu ruchy jeźdźca, aż w końcu unoszę się na nogach, żeby będąc w kucki "wykończyć" mojego leniucha.

W takiej pozycji partner ma kapitalny widok i to go zawsze niesamowicie podnieca. Widzi znakomicie jak jego pen wnika w ciało kochanki, jej piersi kołyszą się w rytm powolnych ruchów, a podskakują w kłusie; może je dotykać, przytrzymywać, dosięgać ich ustami, miętosić i patrzeć na twarz swojej amazonki.

Mój ukochany nie potrafi już wtedy się długo powstrzymać i następuje oczekiwany ciepły wytrysk.

3 komentarze:

  1. Niesamowite. Czuje sie tak jakbym stal obok czytajac Twoj opis. Dzwieki odglosy waszej milosci. Zapachy...
    Wszystko sie miesza razem. Mozna go czytac w nieskonczonosc ....
    Pozdrowienia
    Max

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że zawsze można liczyć na Twój pozytywny komentarz :)
      Dzięki.

      Usuń
    2. Uwielbiam Twoj blog. Uwielbiam Twoje opisy tego jak rozkoszujesz sie seksem. Z niecierpliwoscia czekam na Twoje relacje....
      Kolorujesz moja wyobraznie wszystkimi kolorami, napinajac strune ciekawosci do granic wytrzymalosci...

      Do nastepnego razu...
      Max

      Usuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.