poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Męska niemoc

Nikt z nas dwojga, ani ja, ani Ed, nie przypuszczał, nawet chyba w najśmielszych marzeniach, że nasz romans będzie trwał tak długo... To już prawie sześć lat... Były różne zawirowania, chęci zerwania, bo ciągle gryzie coś na kształt sumienia, lecz na nic się to nie zdało. Chyba nie możemy bez siebie już żyć... Czy na pewno?



Wybraliśmy się z małżonkiem do przyjaciół Eda i jego nowej żony do ich siedliska położonego malowniczo między jeziorami. Ed gospodaruje tam od wielu lat. Miewał różne kobiety. Teraz ma już na pewno docelową, ale jak się okazuje i ta nie spełnia jego wszystkich oczekiwań. 
Dojechaliśmy późnym wieczorem, kiedy towarzystwo, dwie pary gospodarze i drugie nasze zaprzyjaźnione małżeństwo już siedziały przy kolacji na tarasie przy palącym się żywym ogniu. Po wypiciu powitalnego toastu i przekąszeniu małego co nieco postanowiliśmy się wykąpać w jeziorze przy Księżycu, który już się właśnie dopełniał, na niebie nie było żadnej chmurki, a temperatura niewiele spadła w porównaniu z dniem. Piękne są te nasze tradycyjne kąpiele na golasa, kiedy nic nie krępuje ruchów w wodzie, a i obetrzeć się zawsze można o kogoś niepostrzeżenie lub dotknąć po prostu czyjegoś ciała w konkretnym miejscu...
Potem ciąg dalszy wieczoru przy ogniu, smakowanie różnych pysznych alkoholi, śpiewanie przy gitarze i miłe jak zwykle rozmowy do późnej nocy.
Rano kolejna kąpiel nago zamiast orzeźwiającego prysznica. Wtedy już inne doznania niż w nocy, bo wszystko dokładnie widać, w dodatku mój mąż zawsze zabiera ze sobą aparat, żeby cyknąć jakieś pamiątkowe zdjęcia.
Potem wspólne śniadanie, a po nim... słodkie lenistwo.
Koło południa Ed konstatuje, że mamy za mało chleba, że nie wystarczy nam na kolację i następne śniadanie, bo wspomniane małżeństwo przyjaciół zostaje jeszcze na jedną noc...
Mnie w to graj! Zgłaszam gotowość udania się rowerem, pomimo panującego upału, do wsi położonej za lasem ze trzy kilometry od miejsca pobytu. Nie cierpię przez cały dzień zbijać bąków. Wyprawa autem jest rzecz jasna wykluczona, bo każde z nas już wypiło ciut alkoholu. Wiem, że są tylko dwa rowery i liczę na towarzystwo Eda w mojej wycieczce. Tak też się staje. Jedziemy po chleb we dwoje...
Wreszcie możemy się nagadać ze sobą do woli. Dawno nie byliśmy razem. Dojeżdżamy. Kupujemy chleb i ruszamy z powrotem, ale przez las i wiem, że coś się tam wydarzy...
Krótkie porozumienie, wymiana spojrzeń, zatrzymujemy się, odstawiamy rowery, dopadamy siebie na wzajem i Ed zaczyna mnie całować... Tak. Przypominam sobie, że jestem uzależniona od jego ust. Przenoszę się w inny świat... W dodatku ten las... jego zapach... mech...
Ed zdejmuje koszulę, kładzie na mchu, ja dokładam swoją, rozbiera mnie z rowerowych legginsów, zdejmuje swoje spodenki... i już leżymy. Całuję moją szyję... piersi... zasysa sutki jeden po drugim... brzuch... zaczyna buszować w moich łonowych włosach...
Uwielbiam tę jego namiętność, a teraz, kiedy nie ma czasu na grę wstępną... 
Już mam w ręku jego wielkiego penisa, odsuwam od siebie jego ciało... i pieszczę ustami żołądź wyłaniającą się z przykrótkiej skórki. Ed klęczy, jest w siódmym niebie. Obieram główkę ze skóry za pomocą warg. Ed wydaje się jak najbardziej już gotowy. Popycha mnie stanowczym gestem na mech i dopada ustami na chwilę mojego nenufaru, który rozłożony i wilgotny czeka na niego w całej swojej nabrzmiałości. Ed podnosi się nieco i wpycha z całej siły swą wielką męskość w moją spragnioną cipkę jednocześnie ręką pocierając łechtaczkę... 
Jeju! To najlepsze uczucie jakie znam... Tak, tak... wystarczy mi zaledwie kilka ruchów jego olbrzyma w mojej pochwie i krzyknę z rozkoszy!!!
Ale co to? Czy ja śnię? Co się stało z tym wspaniałym narządem? Wycofał się! Zmalał w jednej sekundzie.
Co się stało? pytam.
Nie wiem odpowiada Ed i wyjmuje zwiędniętego winowajcę ze mnie. Tak czasem się zdarza, przepraszam cię.
Jestem trochę zmieszana, ale biorę smutasa do ręki, potem do ust i zdrajca w ciągu dwóch chwil znowu jest gotów! Kolejna próba. Wszedł. Znowu mam to miłe uczucie rozkoszy, wspomagane pocieraniem ręką łechtaczki... i... sytuacja się powtarza.
Coś takiego! Owszem, zdarzało się tak czasem w przeszłości, ale nie po trzech ruchach wewnątrz. Znowu moje zdziwienie, którego nie potrafię ukryć, znowu słowa przeprosin i kolejne wycofanie.
Nie martw się, Ed. Spróbujemy jeszcze raz.
Kolejny raz jednak daje ten sam efekt. Ed się poddaje.
Kiedy już znowu jesteśmy na rowerach mówi:
Przepraszam cię, Skarbie. Poprawię się na pewno, jeśli dasz mi jeszcze szansę.
Nie umiałam znaleźć słów, a wręcz bałam się odezwać, żeby nie palnąć czegoś, czego mogłabym żałować. Cała ta sytuacja wydała mi się tak nieprawdopodobna, jakby się w ogóle nie wydarzyła.
Przyjechaliśmy na miejsce i mój mąż podał nam na przywitanie po porcji chłodnego piwa. Zasłużyliśmy bowiem na to, poświęcając się w upale dla dobra wspólnego.

Cdn.

3 komentarze:

  1. ja wiem co to
    to jest powód tych nagich kąpieli
    przemarzniecie tego i owego
    ja zawsze kąpie się w skarpetkach ;)

    powstrenacy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ tak, Powsternacy!
      Niewątpliwie masz jak zawsze rację!
      Że też sama na to nie wpadłam...

      Usuń
  2. sarkazm
    oj nie ładnie ;)

    powsternacy

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.