piątek, 15 sierpnia 2014

Niemocy odsłona druga

Zostałam sama z nimi dwoma, tak jak lubię mój małżonek i Ed. Żona Eda oraz trzecie zaprzyjaźnione małżeństwo musieli wrócić do miasta.
Uwielbiam, kiedy siedzimy we troje w przeuroczym siedlisku, które przed laty pomagaliśmy kształtować. Czuję się tam jak u siebie, a kiedy oni obaj prześcigają się dyskretnie w nadskakiwaniu mojej osobie... czego więcej trzeba do szczęścia?

Mój mąż leniuchuje w najprzyjemniejszy dla siebie sposób przy komputerze. Ed korzysta z jego pomocy przy jakichś doraźnych fizyczno-technicznych sprawach, a ja zwykle czytam i przygotowuję jakieś smakołyki. Z racji panującego upału jest wymówka od cięższych prac, więc czas spędzamy głównie grając w gry towarzyskie i popijając zimne piwko itp.
Istna sielanka.
Zapasy piwka jednak mają to do siebie, że się z czasem kończą, więc trzeba je uzupełniać.
Robimy zatem kolejną wyprawę do sklepu na rowerach. Tym razem Ed wymyślił trasę dłuższą, prowadzącą nad małym uroczym leśnym jeziorem. Kiedy już nad nie dojechaliśmy zapytał dyplomatycznie, czy interesuje nas dziś tylko kąpiel, czy coś więcej.
Pamiętając wczorajszą konsternację nie mogłam zarządzić niczego więcej, jak samą kąpiel. Nie wiem, czy takiej właśnie decyzji się Ed spodziewał, pewnie tak, bo przyjął ją z męską godnością.
Nie ochłonęłam jeszcze ze zdziwienia, że tak okazały męski instrument może się nagle zmniejszyć do minimalnych rozmiarów będąc w mojej przyjaznej i gotowej czeluści. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło.
Owszem, bywało raczej, że nie wytrzymał dłużej niż pięć ruchów i wytrysnął nie poczekawszy na mnie albo że już był tak zmęczony frykowaniem, że ewidentnie nie miał już sił, ale żeby tak w przedbiegach...??? Nie, nie... Muszę to sobie jeszcze przemyśleć. Nie chodzi o to, że to jest dla mnie jakiś despekt, skąd! Znam swoją wartość i wiem jak było do tej pory. Na przykład to, że w przeszłych latach Ed zażywał już regularnie jakichś środków farmakologicznych z przepisu lekarza (zaleciła mu to jego wieloletnia partnerka zanim jeszcze zaczął się nasz romans). Rozumiałam to i nie zwracałam specjalnie uwagi na ewentualne potknięcia w naszych stosunkach. Szukałam jednak ciągle lepszego partnera, bo Ed nie zaspokajał wszystkich moich potrzeb, a teraz... kiedy nie bierze już żadnych wspomagaczy... Czy warto ciągnąć to wszystko dalej...???
Kiedy zjechaliśmy do jeziora w dobrym miejscu okazało się, że Ed był lepiej tym razem przygotowany do harców w naturze, ponieważ dobył z rowerowej sakwy kawał brezentu, rozpostarł na małej intymnej plaży i z uśmiechem zaprosił do kąpieli. Rozebraliśmy się z prędkością światła i zanurzyliśmy na golasa w przepyszną ciepłą wodę. Po skosie, nieopodal na sporej plaży baraszkowały dzieciaki i miejscowa młodzież. Płynąc wpław przez jezioro wabiłam Eda swoim zniewalającym uśmiechem znad wody, myśląc sobie, że gdyby jeszcze raz zaproponował kochanie się w lesie chyba bym nie odmówiła.
Po kilku minutach rozmyślań w czasie oddawania ciała cudownej, przezroczystej wodzie wyszliśmy na płachtę, żeby trochę obeschnąć w słońcu. Rozmawialiśmy o tym, jaki świat jest cudowny i że trzeba z jego uroków korzystać póki czas. Tak, to nasze wspólne zdanie oraz innych moich kochanków, którzy to rozumieją. Fantastycznie było tak polegiwać na słonku i obsychać, czując pożerające spojrzenie Eda na sobie i jego usta całujące czarny pieprzyk na jednym z moich pośladków... Nie mogliśmy się jednak kochać na oczach wiejskich plażowiczów. Trzeba będzie tę kolejną próbę dotarcia do moich bram nieco odłożyć w czasie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.