poniedziałek, 9 listopada 2015

Tylko krowa nie zmienia poglądów

Przeczytałam na zaprzyjaźnionym blogu "Razem lepiej" wpisy z ostatnich dni. 
To jest blog Wspaniałej Osoby niegdyś samotnej, bardzo dzielnej mamy Sebastiana, a obecnie też Alicji partnerki wspaniałego faceta Miśka. 

Autorka przekonała mnie do aprobaty rodzinnego porodu. 
Do tej pory twierdziłam uparcie, że angażowanie faceta w całe to przedsięwzięcie jest jakimś znakiem czasów, nic nie dającym ekshibicjonizmem i takie tam różne głupie rzeczy.
Teraz widzę, że zapewne, gdyby mój mąż miał możliwość zobaczenia, jak to naprawdę wtedy wyglądało (mam na myśli moje porody), miałby inny stosunek zarówno do naszych dzieci, jak i większy szacunek dla mnie. Niestety, w tamtych zamierzchłych czasach było to nie do pomyślenia.
Uczestniczenie razem w całym tym procesie jest dla ludzi wrażliwych na pewno wielką rzeczą, ale czy w przypadku gruboskórnych nosorożców może rzeczywiście coś zmienić w ich podejściu do partnerek i dzieci?  

5 komentarzy:

  1. Widzę że skłaniasz się to w jedną, to w drugą stronę. Próbujesz pojąć wszystkie racje. To wspaniałe. Powiem tylko, że bez względu na uczestnictwo w rodzinnym porodzie, chłopu zawsze na myśli stosunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się iść z duchem czasu, ale co prawda, to prawda.

      Usuń
  2. Dziękuję za takie miłe słowa :) I cieszę się, że moja opowieść skłoniła Cię do przemyślenia swojej opinii.
    Moja mama również uważała, a w sumie, to chyba ona akurat dalej tak uważa, że poród, to nie czas i miejsce dla faceta.
    Ja dzisiaj, mając za sobą dwa porody, oraz mając w pamięci opowieści o porodach mojej mamy, myślę sobie, że duże znaczenie ma tutaj zmiana, jaka nastąpiła przez lata na porodówkach.
    30 lat temu, to było zdarzenie odarte ....właściwie ze wszystkiego. Z intymności, z jakiegoś skupienia...z całej tej aury, która- bądź co bądź, chociaż częściowo powinna przypominać, że narodziny to cud.
    Dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej.
    Zostajesz sama z partnerem w pokoju, w którym ściany wyklejone są tapetą w wielkie żółte żonkile. Możesz włączyć ulubioną muzykę, albo program w telewizji i oboje w takich warunkach możecie spokojnie pracować nad tym, co ma się wydarzyć.
    Wszystko się zmieniło, myślę, że dla samych kobiet to zdarzenie stało się łatwiejsze do przeżycia.
    Tym samym stało się też możliwe do przeżycia dla facetów.
    Ja do samego końca nie byłam pewna, czy dobrze robimy, idąc tam razem. Na szczęście przekonałam się, że ta decyzja była jak najbardziej ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie jestem pewna, czy tak jak piszesz jest w każdym szpitalu...? Mam nadzieję, że tak.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. No zapewne nie w każdym szpitalu jest aż tak super...ja akurat mam to szczęście, że mieszkam w mieście, gdzie jest jeden z najlepszych szpitali położniczych w kraju.
      Aczkolwiek tzw. "opieka okołoporodowa" musi mieć zbliżone standardy wszędzie - to przyszłe matki mają zagwarantowane ustawowo.
      Czy sala ładniejsza, czy brzydsza , bywa różne, ale rodząca od jakiegoś czasu musi być traktowana podmiotowo, a nie przedmiotowo, jak to było kiedyś. Na szczęście.

      Usuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.