poniedziałek, 1 lutego 2016

Obnażenie

Czy zapeszyłam pisząc we wrześniu post o tym, że jestem szczęśliwa?
Zastanawiam się nad tym w tej chwili, po rzuceniu okiem na podtytuł niniejszego bloga.


Przypomniało mi się, że napisałam niedawno coś takiego, że cieszyłam się tamtymi rzeczami. 
Czy to było potrzebne? Lepiej było cicho siedzieć i nie chwalić się swoim szczęściem? Czy należało zachować się jak większość ludzi, żeby nie zapeszyć? 
Może. Ale już nie pora żałować róż, kiedy płoną lasy. Zwyczajnie - zacznę chyba pisać innego bloga. Może bardziej teraz się ludziom przyda współodczuwanie w chorobie. Będzie to pewnego rodzaju wolontariat. Zawsze chciałam pomagać bliźnim.
Dlatego darujcie mi, że nie będę na razie pisała. Mam teraz ważniejsze sprawy niż seks, choć niewątpliwie będzie mi brakowało moich ulubionych początków dnia. 
Nie wypieram się jednak seksu niczym żaba błota. Będę go pewnie uprawiać dla mojej higieny psychicznej ku uciesze kochanków. Mój Naj jest najlepszym spowiednikiem, a Pierwszy - prawdziwym przyjacielem.
Zajrzę tu tylko czasami, żeby sprawdzić, czy ktoś z Czytelników za mną tęskni...? Czy może napisał do mnie jakiegoś mejlika...?
Jest mi coraz trudniej, z każdym dniem. A mój mąż - co za paradoks! - mówi, że on nie ma problemu z tą swoją chorobą, jakby to było zapalenie zatok... Ja, natomiast, miewam trudne chwile, bo życie mi się przewróciło na lewą stronę, bo on jest coraz gorszy i słabszy. I wożenie go na zabiegi itd. I te wybory (dotyczące leczenia, wytyczenia drogi), których trzeba na tym etapie dokonywać codziennie lub kilka razy dziennie. I rozmowy z ludźmi, którzy dzwonią, pytają się co nowego i jak on się czuje.
Jestem pewna, że to wszystko jest mi/nam na pewno do czegoś potrzebne, tylko ja jeszcze nie wiem do czego...



4 komentarze:

  1. Życzę wytrwałości i cudu, a jego rozumiem. Ciebie też. Będzie mi brakowało Twoich mokrych, czasem spoconych opisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Maszkarku. Może jednak napiszę coś tutaj czasami z chęci oderwania się od sytuacji. Może.
      Słodkie cmoki ;-)

      Usuń
  2. Kurczę...to zawsze takie trudne, powiedzieć coś naprawdę odpowiedniego w momencie ciężkiej choroby. Wszystko zdaje się być totalnym banałem... Co z tego, że napiszę, że warto wierzyć w cuda....bo warto, tylko to wcale nie daje pewności, że się zdarzą.
    Ja będę tęsknić, ale jeśli zaczniesz pisać innego bloga, to chętnie tam zaglądnę. Już kiedyś wspominałam, że lubię tę Twoją swobodę pisania. I obojętnie mi , czy to będzie o seksie, czy o chorobie. Takie życie, kurde, że pewnych rzeczy nie unikniemy.

    W "zapeszanie" nie wierzę. Wierzę w tytuł Twojego bloga.
    Trzymaj się. Bądźcie silni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzielna Mamo!
      Postaram się być Dzielną Żoną, ale bisurmanić chyba będę, bo jest mi to cholernie potrzebne.
      Nie mam przekonania do bloga o raku. Boje się, że jestem za mało odporna na ludzkie przykre komentarze. Póki co, nie chcę się dołować.
      Bardzo Ci, Marto, dziękuję za wsparcie.
      Już widzę, że są dni, a właściwie godziny, lepsze i gorsze. Za tydzień mam rozmowę z psychoonkologiem, może mi coś podpowie, bo czasem się gubię, nie wiem, jak postępować. Niestety ten nowy pakiet onkologiczny jest tylko z nazwy szybki. Od postawienia diagnozy do rozpoczęcia naświetlań minęły 2 m-ce i glejak się rozlał.
      Nie tracimy jednak nadziei na dłuższe przeżycie niż podany przez lekarzy termin.
      Oby jak najdłużej bez cierpienia.

      Niestety, nie znajduję czasu, Marto, na czytanie Twojego bloga. Teraz strasznie dużo się u mnie dzieje.
      Pozdrawiam i życzę Ci siły i rodzinnego ciepła.

      Usuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.